OSTATNIO DODANE

WSZYSTKIE WPISY

Ryż zapiekany z jabłkami

29 kwietnia 2020


 

   Oto wersja ryżu zapiekanego z jabłkami z mojego dzieciństwa <3 Ostatnio podzieliłam się z Wami przepisem na ryż gotowany jak risotto- taki jaki znam ze szkoły, dzisiejsza wersja jest taka jaką robi moja Mama, do niej mam jeszcze większy sentyment. Nie mam pojęcia czy ktoś jeszcze je ryż z jabłkami z dodatkiem bitej śmietany, ale ja właśnie taki ryż miewałam od czasu do czasu na obiad w domu- i to był wielki rarytas (może dlatego, że ja lubię wszystko co z bitą śmietaną i do dziś pamiętam jak podkradałam ją z garnka w lodówce, a na ryż nakładałam wielki kopiec).  Moje dzieci również uwielbiają zarówno taki ryż jak i samą bitą śmietanę i mam nadzieję, że gdy będą już dorosłe to będą ten smak wspominać z takim sentymentem jak ja <3  Przypuszczam, że właśnie to danie będzie im się kojarzyło z początkami na naszej działce, bo to pierwszy posiłek (oprócz kiełbasy z ogniska ;)) jaki zjedliśmy  w tym miejscu, a jest rzeczą udowodnioną fakt, że jeśli robimy coś po raz pierwszy zapamiętujemy to wyjątkowo dobrze, zwłaszcza jeśli ma to związek z rozbudzeniem zmysłu smaku i zapachu <3 Połączenie smaku  gorącego ryżu, jabłek, cynamonu oraz subtelny zapach kwitnących jabłoni i skoszonej trawy  to magiczna mieszanka. Serdecznie polecam wypróbować ten przepis <3 Wybaczcie jakość zdjęć jakiś czas temu okazało się, że mój jedyny obiektyw do aparatu nie działa więc wszystkie ostatnie zdjęcia do wpisów są robione telefonem …

 

 

 

Składniki na 5-7 porcji:

3 szklanki mleka

1 szklanka wody

spora szczypta soli

1 szklanka ryżu  

4-5 jabłek (średniej wielkości, najlepiej kwaśne)

1 łyżeczka cynamonu

1 łyżka cukru (użyłam brązowego)

 2 łyżeczki masła

400 ml śmietanki kremówki 30%

1 płaska łyżka cukru pudru

 

 

W garnku o grubym dnie zagotować mleko z wodą, dodać sól i ryż, zamieszać wszystko i gotować na wolnym ogniu pod przykryciem około 20 minut, mieszając od czasu do czasu. Po tym czasie zdjąć pokrywkę i gotować jeszcze 5 minut-tak aby znaczna część mleka odparowała.

Piekarnik rozgrzać do 200 stopni Celsjusza.

Jabłka obrać i zetrzeć na tarce o grubych oczkach, wymieszać z łyżką cukru i łyżeczką cynamonu.

Większą połowę ryżu wyłożyć do żaroodpornego naczynia, rozłożyć na nim starte jabłka, następnie drugą połowę ryżu- wyrównać. Z wierzchu delikatnie oprószyć cynamonem i ułożyć 4 małe kawałeczki masła- po pół łyżeczki każdy.

Zapiekać pod przykryciem około 15 minut, następnie zdjąć przykrywkę i piec kolejne 5 minut, aż do delikatnego zarumienienia się wierzchu (można pod koniec podwyższyć temperaturę lub włączyć opcję grill)

W międzyczasie ubić śmietankę z dodatkiem cukru pudru. Ryż podawać gorący z bitą śmietaną <3.

Danie można spokojnie odgrzewać, często zostaje nam jeszcze na śniadanie. Śmietankę ubijam w pojemniku do którego jest przykrywka i przechowuję w lodówce.  Smacznego :).

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Zobacz cały wpis >

Różowa Pavlova z borówkami

16 kwietnia 2020


 

Pavlova….Jak jej nie kochać <3 Dziś kolejna odsłona słynnej bezy…. Miałam nie dodawać tego przepisu na blog, bo przecież już tutaj tyle bez, ale pomyślałam, że być może akurat ta zachęci kogoś z Was by po raz pierwszy ośmielić się przygotować swoją Pavlovę w domu i przekonać się, że w sumie to bardzo szybki i prosty deser zwłaszcza jeśli mamy do dyspozycji mikser plaetarny.

Zapytałam dzieci i męża jakie mają „słodkie”  życzenia kulinarne na święta Wielkanocne oprócz babki i mazurka. Wybrali bezę i  desery crème brûlée  ku mojej radości, bo i jedno i drugie też uwielbiam zarówno robić, jak i jeść :). Choć ostatecznie bezę zrobiłam dopiero we wtorek po świętach, żeby nie było na raz za dużo dobrego.

Klasyczną Pavlovę umieszczamy w piekarniku rozgrzanym do 160-180 stopni C, po pięciu minutach zmniejszamy temperaturę do 120 stopni i tak pieczemy przez 1,5-2 godziny- taka beza, szybko podrasta w piekarniku i szybko się rumieni, ma tendencję do mocnego pękania i opadania na środku- i taki jest jej urok, tak ma być. Smakowo nadal jest wspaniała. Ale jeśli zależy nam by beza zachowała nadany kształt, pozostała jak najjaśniejsza, nie popękała i nie zapadła się zbyt mocno lub nie straciła nadanego przez barwnik koloru należy piec ją trochę inaczej. Umieszczamy ją w mocno rozgrzanym piekarniku i od razu zmniejszamy temperaturę do około 90-95 stopni C. Automatycznie czas pieczenia należy wydłużyć do 3-3,5 godziny.  Dzięki użyciu barwnika dokładnie widać warstwy tortu-chrupiąca skorupka, piankowy środek, krem śmietankowy i owoce, których niestety nie miałam zbyt wiele, ale im więcej dodacie borówek, jagód, malin czy truskawek tym lepiej <3.

 

 

Składniki na 8 porcji:

na bezę:

6 białek z dużych jaj

300g białego cukru

szczypta soli

dwie krople różowego barwnika spożywczego- użyłam Wiltona

1 czubata łyżeczka skrobi ziemniaczanej

2 łyżeczki soku z cytryny.

na krem:

500 ml śmietanki kremówki

2 opakowania śmietanfixu

1 łyżeczka cukru wanilinowego/prawdziwa wanilia pod każdą postacią jest oczywiście mile widziana

1 czubata łyżeczka cukru pudru

do podania:

300g-400g borówek amerykańskich /malin/truskawek

 

 

Do białek dodać szczyptę soli i ubić na sztywną pianę (uważać by jej nie przebić przed dodaniem cukru), następnie stopniowo dodawać cukier i ubijać tak długo, aż kryształki cukru nie będą wyczuwalne.  Pod koniec dodać barwnik, skrobię oraz wlać sok z cytryny i miksować jeszcze przez chwilę. Piekarnik rozgrzać do 170 stopni C.

Przygotować blaszkę wyłożoną papierem do pieczenia.

Przełożyć ubitą pianę na środek blachy i za pomocą sylikonowej szpatułki uformować zgrabną półkulę, a na środku zrobić wgłębienie(będzie miejsce na krem, i beza mniej dzięki temu opadnie)

Włożyć bezę do rozgrzanego piekarnika i od razu zmniejszyć temperaturę do 95 stopni C, następnie piec kolejne 3-3,5 h.

Jeżeli nie zależy nam bardzo na ładnym kształcie, można upiec bezę tradycyjnym sposobem- czyli 5 minut w piekarniku rozgrzanym do 170 stopni, następnie 1-1,5h w 120 stopniach C.

Uchylić piekarnik i w ten sposób wystudzić bezę przez około 2 h, można też ją tak zostawić na całą noc.

Przed podaniem ubić śmietankę ze śmietanfixami, cukrem pudrem i cukrem wanilinowym, wyłożyć na bezę- ja musiałam sama załamać środek tortu żeby zrobić miejsce na krem-bo beza nie opadła wcale. Na wierzchu rozłożyć owoce. Przechowywać w pojemniku na tort w chłodnym miejscu. Na następny dzień beza smakuje równie pysznie, choć może trochę tracić na wyglądzie.

 

 

 

 

 

* * *

 

 

Zobacz cały wpis >

Kremowy ryż z prażonymi jabłkami


 

Nie wiem czy ktoś skorzysta z tego przepisu, może raczej posłuży on jako przypomnienie by zrobić ryż z jabłkami tak po swojemu, ale kto wie…może jest tu ktoś kto podobnie jak ja ma sentyment do tego dania i nie zawsze pamięta jakie powinny być proporcje ryżu do mleka by uzyskać odpowiednią konsystencję. Niektórym na słowa „ryż z jabłkami” robi się słabo, bo przypomina im się niesmaczne danie z przedszkola, inni do których zaliczam się ja mają wręcz przeciwne doświadczenia.  Tak się złożyło, że wraz całą naszą klasą zmienialiśmy szkołę co 3 lata, w czasach podstawówki chodziliśmy do małych wiejskich szkół, gdzie Panie kucharki gotowały naprawdę pyszne rzeczy <3 Pomimo tego, że zawsze miałam pyszny, ciepły obiad w domu to na przykład w czasach klas 4-6 zapisałam się na obiady we wtorki i piątki, bo to były dni, w których kuchnia serwowała jarskie obiady, przeważnie dania na słodko, które od zawsze bardzo lubiłam. W szkole w Iłownicy jadłam najpyszniejszy ryż gotowany na mleku z dodatkiem masła i posypany cukrem- był nawet bez jabłek, a ten smak pamiętam do dziś- z resztą nie tylko ja. Nie wiem jaki był sekret tego ryżu, chyba szczypta magii , bo coś tak oczywistego i prostego było nie do odtworzenia w domu- jeśli chodzi o konsystencję i specyficzny smak. To był gęsty, kremowy ryż, lekko twardawy w środku i żółtawy od masła…Idealny.

Więc kiedy udało mi się przygotować ryż najbardziej przypominający ten ze szkoły, postanowiłam zapisać proporcje i sposób wykonania. Od siebie dodałam prażone jabłka.

Jest jeszcze jeden rodzaj ryżu z jabłkami, który kocham- taki jaki jadłam w domu, zupełnie inaczej przygotowany, ale chyba opiszę go kiedyś w osobnym poście ;).

 

 

Składniki na 4 porcje:

3/4 szklanki ryżu

2 czubate łyżki masła

3 szklaki mleka

szczypta soli

do podania:

2 duże jabłka prażone , cukier, cynamon

 

W garnku o grubym dnie rozpuścić łyżkę masła, wsypać ryż i podprażać go przez minutkę mieszając. Wlać połowę mleka, dodać sporą szczyptę soli, zamieszać i czekać aż się zagotuje na wolnym ogniu, przykryć pokrywką, gotować aż znaczna część mleka wchłonie się w ryż, następnie dodać kolejną porcję mleka. Dalej gotować na bardzo wolnym ogniu pod przykryciem, aż do wchłonięcia większości mleka (trwa to około pół godziny). Na koniec dodać drugą czubatą łyżkę masła i wymieszać.  Podawać z prażonymi lub startymi na tarce kwaśnymi jabłkami, całość posypać cukrem.

*sposób przygotowania tego ryżu jest podobny do robienia włoskiego risotto

 

 

 

* * *

 

Zobacz cały wpis >

Sernik nowojorski

15 kwietnia 2020


 

Zapraszam na dziś na poznanie najlepszego przepisu na sernik jaki jest aktualnie na blogu :). Jego historia zaczęła się pewnego przygnębiającego styczniowego dnia, kiedy moja chandra sięgała zenitu i postanowiłam wyjść z pracy dwie godziny wcześniej żeby zrobić coś co poprawi mi humor.  Miałam zamiar kupić sobie coś ładnego, najlepiej buty, ale na tego typu zakupy to ja muszę mieć jednak dobry dzień od samego rana, więc po wejściu do pierwszego sklepu z obuwiem gdzie nic mi się nie podobało zmieniłam koncepcję… Wstąpiłam do księgarni, przemierzyłam ulubione regały w poszukiwaniu ciekawych nowości, wybrałam dwie książki i już czułam się odrobinę lepiej. Do szczęścia brakowało mi w tym momencie wygodnego miejsca, dobrej kawy i czegoś pysznego.  W kawiarni tuż obok księgarni znalazłam wszystko czego mi było trzeba <3. Sernik był opisany jako „perfekcyjne połączenie serka „Philadelphia” , wiejskiego twarogu i mascarpone” i choć trochę ciast w życiu upiekłam to po skosztowaniu przez chwilę zastanawiałam się czy ten sernik jest na pewno pieczony czy może jedynie delikatnie utwardzony żelatyną. Miał tak wspaniałą konsystencję, że moje kubki smakowe szalały ;). Połączenie z sosem owocowym i świeżymi owocami i odrobiną bitej śmietany było dla mnie perfekcyjne, jedyne czego mogłam się przyczepić był dość gruby i twardy kruchy spód i boki sernika. Wtedy już wiedziałam, że będę próbować odtwarzać ten smak w domu, ale z pominięciem kruchego ciasta, które stanowiło podstawę i boki sernika. Musiałam się tylko upewnić, czy to na pewno sernik pieczony, więc zapytałam kelnera, powiedział, że nie ma pojęcia…więc zachwalając sernik poprosiłam, żeby tylko  ustalił czy są w nim jajka (bo smakowo były niewyczuwalne i to mi bardzo odpowiadało). Poszedł, ustalił i powiedział, że są jajka i to mi wystarczyło, żeby mieć pewność, że to sernik pieczony. Jeszcze tego samego dnia pojechałam po składniki i po raz pierwszy kierując się intuicją upiekłam najlepszy sernik jaki mam w swoim repertuarze.  Kruchy spód to oryginalne ciasteczka „Digestive”– nie ma lepszych…żadne herbatniki i inne ciasteczka nie dają tego smaku, który w połączeniu z sernikiem daje spójną całość.  Ciasteczka są pełnoziarniste, lekko słonawe, można je kupić n przykład w Auchan.

I tak, od tamtego czasu zrobiłam tenże sernik kilkukrotnie, częstując przy tym wiele osób i cały czas mi się nie nudzi. Uważam też, że najlepszy jest mocno schłodzony i podany ze świeżymi malinami- truskawki i jagody są ok, ale maliny to wyższy wymiar smaku <3. Podaję Wam też mój sprawdzony ale bardzo prosty przepis na sos owocowy, który świetnie pasuje również do panna cotty.

Wskazówki: Sekretem delikatnej konsystencji i jasnego koloru jest pieczenie sernika w kąpieli wodnej <3 Nie użyłam też oryginalnego serka „Philadelphia”, bo po prostu jest dość drogi i trudnodostępny, można go zastąpić podobnymi w smaku serkami kremowymi np. „Almette” lub „Delicate” z Biedronki. Można zrobić sernik z połowy porcji w maleńkiej tortownicy o średnicy 18 cm- w sam raz na 6 porcji.

 

 

 

Składniki na sernik:

 (średnica tortownicy 23 cm-ok 10-12 porcji)

na spód:

150g ciasteczek „Digestive”

65 g masła

masa serowa:

600 g serka kremowego typu „Philadelphia”-np. „Delicate” z Biedronki

250 g twarogu w kostce

250 g mascarpone

200 g gęstej kwaśnej śmietany 18%

4 jajka

200 g cukru (może być mniej)

sok z jednej cytryny

50 g mąki pszennej

spora szczypta soli

na sos owocowy:

150g malin

150 g konfitury truskawkowej lub jagodowej

do podania: bita śmietana, świeże owoce- najlepiej maliny, jagody, truskawki

 

Piekarnik rozgrzać do 180 stopni Celsjusza. Dno tortownicy wyłożyć papierem do pieczenia, a następnie zacisnąć obręcz. Ciastka zmielić w melakserze na „piach”. Masło roztopić, dodać rozdrobnione ciasteczka, wymieszać i przełożyć całość do tortownicy, wyrównać i umieścić w rozgrzanym piekarniku na około 10 minut, odstawić do przestygnięcia, następnie dokładnie zabezpieczyć tortownicę kilkoma warstwami folii aluminiowej. Sernik będzie pieczony w kąpieli wodnej- dlatego dno i boki powinny być dokładnie owinięte szeroką folią aluminiową.. Tak przygotowaną tortownicę umieszczamy w większym żaroodpornym naczyniu.

Przygotować masę serową. Kostkę sera umieścić w misce i „przemielić ”ją ręcznym blenderem, następnie dodać wszystkie pozostałe składniki i zblendować całość na gładką masę. Kilka razy uderzyć miską o blat, by pozbyć się niepotrzebnych pęcherzyków powietrza.

W międzyczasie zagotować pełny czajnik wody.

Masę serową przelać do tortownicy. Wrzątek nalać ostrożnie do żaroodpornego naczynia mniej więcej do połowy wysokości tortownicy. Całość wsunąć do piekarnika i piec 35 minut w temperaturze 180°C. Po tym czasie przykryć tortownicę z góry warstwą folii aluminiowej, zmniejszyć temperaturę do 160°C i piec kolejne 35 minut.  Po tym czasie sernik powinien być upieczony- ciasto powinno być na środku ścięte-przy dotyku powinno mieć konsystencję zimnego budyniu. Jeśli tak nie jest, piec dłużej. Sernik pozostawić na 1 godzinę w piekarniku, przy delikatnie uchylonych drzwiczkach. Następnie wyciągnąć i pozostawić w formie do całkowitego ostygnięcia. Chłodny sernik wstawić na noc do lodówki- zabezpieczony folią od góry.

Sernik podawać schłodzony, z odrobiną bitej śmietany, sosu owocowego i ze świeżymi owocami <3

 

 

 

 

 

 

 

* * *

 

 

Zobacz cały wpis >

Najlepszy przepis na gofry- lekkie i chrupiące

4 kwietnia 2020


 

Gofry to deser mojego dzieciństwa <3 Kiedy większość ludzi miała możliwość zjeść gofry tylko na wakacjach nad polskim morzem, u nas w domu były na wyciągnięcie ręki i można było się najeść aż bolał brzuch, bo wujek przywiózł nam z Niemiec ciężką i porządną gofrownicę, a nasza mama umiała ją ujarzmić.  Robiła ciasto na wyczucie i metodą na oko- przepis brzmiał mniej więcej tak  „ ciasto takie jak na naleśniki tylko więcej mąki” ;).  Jednak borówki amerykańskie to dwadzieścia lat temu był wielki rarytas, dziś można bez problemu kupić zarówno gofrownicę jak i borówki.

Sposób podania jest dowolny, ale ja polecam Wam gofry z bitą śmietaną, konfiturą jagodową i borówkami amerykańskimi lub malinami- uważam, że właśnie takie są najlepsze, do takich mam sentyment, takie właśnie jadaliśmy w dzieciństwie <3

 

 

Składniki na około 16 średnich gofrów:

2 jajka-białka i żółtka osobno

2 szklanki mleka

2 łyżki cukru

1/2 opakowania cukru wnilinowego

1 i 3/4 szkl mąki pszennej

1/4 szklanki mąki ziemniaczanej

1 łyżeczka proszku do pieczenia

1/3 szklanki oleju

 

Do podania:

śmietanka 30 % 500 ml+ 1/2 opakowania cukru wanilinowego+2x śmietanfix+1 płaska łyżka cukru pudru

konfitura jagodowa

borówki amerykańskie/maliny/jagody

cukier puder

 

Białka ubić w niedużym kubku na sztywną pianę. Do wysokiego naczynia wlać mleko, dodać żółtka i wszystkie pozostałe składniki. Zblendować  całość na gładką masę, a na koniec dodać ubite białka i delikatnie wmieszać je w masę łyżką lub rózgą kuchenną. Piec około 4 minutu w rozgrzanejej gofrownicy delikatnie natłuszczonej olejem.

Upieczone gofry układać na kratce cukierniczej.

Schłodzoną śmietankę ubić z cukrem pudrem, fixami i cukrem waniliowym. 500 ml śmietanki wystarczy na około 10 gofrów.

 

 

 

 

 

*Nie trzeba  wcale kupować takiej najdroższej, profesjonalnej gofrownicy- testowałm przepis na pożyczonej gofrownicy z Lidla (takiej z wymiennymi wkładkami-opiekacz, grill, gofrownica za około 100 zł) oraz na naszej gofrownicy z Tefala również takiej 3 w 1 i gofry zawsze wychodzą wspaniałe. Ważne żeby moc urządzenia nie była mniejsza niż 700 W.

* Jeżeli zostanie Wam trochę upieczonych gofrów, przełóżcie je do szczelnego pojemnika lub strunowego woreczka- można je zamrozić lub przechowywać bez mrożenia około 2 dni. Po odgrzaniu w zwykłym tosterze odzyskają chrupkość i możemy cieszyć się goframi na przykład na śniadanie.

Zobacz cały wpis >

Sernik kremowy z polewą z białej czekolady

15 lipca 2019


 

Miałam ogromną ochotę na ten sernik…Kremowy, delikatny, z kokosową nutką i z polewą z białej czekolady <3 Wyobraziłam sobie jego smak i postanowiłam zaspokoić swoją zachciankę. Od dziecka mam tak, że jeśli dopadnie mnie nieokiełznana ochota na coś konkretnego to po prostu muszę zaspokoić ten głód-  nieważne czy jest to deser „Mikołaj” z bielskich Delicji, ciepły pączek z nadzieniem wiśniowym z „Tradycyjnej paczkarni”,  domowe żeberka z cebulką, risotto ze szparagami,  wrap z Mc Donald’s  czy ukochany makowiec z „Miód Maliny”.

Nie raz zdarzyło mi się zagniatać ciasto na pierogi o godzinie 20, podsmażać grzyby z cebulą, szatkować kapustę-wszystko dla 10 minut przyjemności o godzinie 22 ;).

Wyznaję zasadę, że organizmu należy słuchać…również w drugą stronę- jeśli nie mam ochoty na jedzenie to nie jem na siłę.

Z takich pragnień powstają czasami bardzo fajne przepisy…i tak było w przypadku tego serniczka. Upieczony w kąpieli wodnej pozostał idealnie równy, nie popękał i nie zarumienił się. Trzeba jednak wykazać się cierpliwością w oczekiwaniu, aż sernik porządnie się schłodzi-minimum 10-12 godzin w lodówce.  Serdecznie polecam <3

 

 

Składniki na spód:

75 g masła, roztopionego

160 g ciastek „Łakotki” o smaku kokosowym

Składniki na masę serową:

1000 g twarogu zmielonego przynajmniej dwukrotnie lub twarogu z wiaderka

250 g cukru

3 łyżki mąki pszennej

1 opakowanie cukru wanilinowego lub 2 łyżeczki ekstraktu z wanilii

3 duże jajka

1 żółtko

200 g kwaśnej śmietany 18%

Na polewę:

100g- 1 tabliczka białej czekolady

1 łyżka oleju kokosowego nierafinowanego

2 łyżki śmietanki 30%

 

 

Ciastka rozdrobnić blenderem lub wałkiem na piasek, wymieszać z roztopionym masłem. Tortownicę o średnicy 23 cm wyłożyć papierem do pieczenia. Masę ciasteczkową wcisnąć w dno, wyrównać, schłodzić pół godziny w lodówce.

Wszystkie składniki na masę serową zmiksować na średnich obrotach miksera- niezbyt długo bo masa nie powinna się napowietrzyć. Masę serową wylać na schłodzony spód.

Sernik pieczmy w kąpieli wodnej. Zagotować wodę w czajniku, owinąć formę podwójnie złożoną folią, co zabezpieczy sernik od wody w trakcie pieczenia. Formę z sernikiem umieścić w większej formie lub naczyniu żaroodpornym, do którego należy nalać wodę do połowy wysokości formy z sernikiem. Można też wylać wrzątek na blachę z wyposażenia piekarnika jeżeli mamy obawy przed tym, że nie uda nam się idealnie zabezpieczyć tortownicy folią. Wtedy blaszkę umieszczamy piętro niżej w piekarniku niż sernik.

Piekarnik nagrzać do 180°C. Wstawić formę z sernikiem i piec przez 10 minut. Po tym czasie obniżyć temperaturę do 110ºC i piec dodatkowe 35 minut* (lub dłużej, dopóki cała powierzchnia sernika nie będzie ścięta i sprężysta; sprawdzamy dotykając delikatnie  powierzchni sernika na środku).

Wyłączyć piekarnik, sernik pozostawić w nim do przestudzenia na 1 godzinę, lekko uchylając drzwiczki. Wyjąć z piekarnika, ostudzić w formie.

W kąpieli wodnej rozpuścić czekoladę- w misce umieszczonej na garnku z gotującą się delikatnie wodą umieścić połamaną czekoladę, 1 łyżkę nierafinowanego oleju kokosowego i dwie łyżki śmietanki kremówki, wszystko razem ogrzewać, aż czekolada wyraźnie zmięknie- następnie wymieszać wszystko na gładką polewę- przestudzić i wylać na sernik, z wierzchu posypać obficie borówkami (można też posypać borówkami każdą porcję sernika przed samym podaniem)

Zabezpieczyć tortownicę od góry folią spożywczą i schładzać przez kilkanaście godzin w lodówce.

 

 

 

 

 

Zobacz cały wpis >

Klasyczne brownie


Od czasu do czasu mam ochotę na ciasto czekoladowe… tym razem zrobiłam o najbardziej czekoladowe z czekoladowych czyli klasyczne „Brownie”. Lubię je zarówno na ciepło podane z odrobiną bitej śmietany i ze świeżymi owocami jak i na zimno zapakowane na wynos. Można też ułożyć na wierzchu ciasta kawałki truskawek lub całe maliny i tak upiec ciasto. Charakterystyczną cechą brownie jest struktura ciasta po upieczeniu przypominająca klasyczny zakalec oraz intensywny czekoladowy smak.

 

 

 

Składniki na blaszkę 20×30 cm:

200 g masła

200 g czekolady gorzkiej lub deserowej

3 jajka

250 g drobnego cukru

130 g mąki pszennej

dodatkowo do podania:

świeże truskawki lub maliny

opcjonalnie bita śmietana

 

 

Piekarnik rozgrzać do 160 stopni C.  Formę wyłożyć papierem do pieczenia. Masło roztopić w rondelku, wrzucić połamaną czekoladę i odczekać na chwilę, aż zmięknie pod wpływem ciepła. Wymieszać całość rózgą kuchenną na gładką polewę.

W osobnym naczyniu wymieszać jajka z cukrem. Wlewać stopniowo polewę czekoladową i miksować jednocześnie. Na koniec wsypać mąkę i dokładnie zmiksować całość. Przełożyć ciasto na przygotowaną blaszkę. Piec ciasto przez 30-35 minut . Jeżeli użyjemy nieco mniejszej blaszki pieczemy chwilę dłużej, jeżeli nieco większej to chwilę krócej. Ważną rzeczą jest by ciasta nie piec dłużej niż to konieczne, bo wyschnie i straci swą charakterystyczną strukturę.

 

* * *

 

 

 

 

 

Zobacz cały wpis >

Ulubione “placuchy” naszych dzieci

5 maja 2019


 

Jest kilka rzeczy, które zawsze mam w lodówce masło, biały ser, kefir i jajka… tego nie może zabraknąć. Między innymi dlatego, że nasze dzieci uwielbiają „placuchy” i my z resztą też … Na blogu jest już kilka przepisów na różne placuszki, ale te są absolutnie najlepsze. Dokładnie ten przepis odtwarzamy średnio raz w tygodniu- na śniadanie, na podwieczorek, na obiad i na kolację- kiedy nasze chłopaki mówią „Mamo zrobisz placuchy?”, to już wiem, że się nie wywinę. To w zasadzie modyfikacja TEGO przepisu , którą opatentował kiedyś mój mąż, kiedy zabrakło w nam mleka zastąpił go kefirem i zamiast sody użył proszku do pieczenia i to był strzał w dziesiątkę! Kiedy wróciłam z pracy czekały na mnie najpyszniejsze placuszki na świecie…Może dlatego, że zrobione od serca i jeszcze ciepłe, a może dlatego, że są po prostu wspaniałe i takie delikatne <3. Przez te właśnie placuchy-bo tak nazywają je nasze chłopaki prawie nigdy nie robię naleśników, bo kiedy mamy ochotę na słodki obiad wybieramy placuszki. To jeden z tych przepisów, które możecie „sprzedać” swoim mężom, żeby mieli w go swoim repertuale, na wypadek gdyby chcieli przygotować Wam śniadanie do łóżka 😉 lub gdy zostają sami z dziećmi w domu 😊.  Wszystkie składniki wrzucamy do wysokiego naczynia, następnie blendujemy i smażymy- nie ma opcji, żeby coś poszło nie tak :). Serdecznie polecam.

 

 

 

Składniki na około 18 placuszków:

250 g półtłustego twarogu (typu klinek)

1/2 szklanki kefiru

2 jajka

opakowanie cukru wanilinowego

3 łyżki cukru

szczypta soli

140 g mąki (prawie pełna szklanka)

1/2 łyżeczki proszku do pieczenia

olej do smażenia  

 

 

 

Wszystkie składniki umieścić w wysokim naczyniu, zblendować całość na gładką masę. Na patelni rozgrzać odrobinę oleju i smażyć placuszki na złoty kolor (1  łyżka masy=1 placuszek).

Smażymy na średnim ogniu- u mnie na indukcji 5.

Ja lubię dodać odrobinkę masła pod koniec smażenia każdej partii- dzięki temu placuszki są jeszcze pyszniejsze, ale trzeba dwa razy podczas smażenia wyczyścić  patelnię ręcznikiem papierowym, bo masło lubi się przypalać.

 

 

 

 

 

 

Pewnie macie już dość tych wszystkich kwiatków na moim blogu, ale naprawdę nie potrafię się oprzeć… Tak bardzo cieszę się z konwalii, ukochanych kwitnących jabłoni i tych maleńkich niebieskich polnych kwiatuszków… z każdego spaceru muszę sobie coś przynieść do domu <3 Wiele zapachów kojarzy mi się z dzieciństwem…Moja babcia miała kiedyś dużo kwiatów w ogródku, między innymi mnóstwo konwalii, których zapach dosłownie przenosi mnie w przeszłość. Zbierałam te maleńkie bukieciki i przynosiłam do swojego pokoju…wtedy nie miałam pojęcia, że tak powstają przyszłe „dobre wspomnienia”, które dziś przywołuję podświadomie, kiedy czuję zapach konwalii…  Podobnie miałam z zapachem fioletowego bzu lilaka … Choć długo nie mogłam sobie przypomnieć dlaczego kiedy czuję ten zapach to czuję się taka wolna i szczęśliwa to dziś już wiem… Taki krzak rósł w ogrodzie mojej cioci „za płotem” tuż przy huśtawce…i to nie byle jakiej, ręcznie robionej, na której można było się huśtać na stojąco, tylko trzeba było uważać żeby nie „przekręcić się dookoła ” 😉.                                                                    

 

* * *                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                 

Zobacz cały wpis >

Tartaletki Crème brûlée

3 maja 2019


 

Crème brûlée to jeden z moich ukochanych deserów…. Uwielbiam go za aksamitną konsystencję, waniliowy smak i oczywiście za chrupiącą karmelową skorupkę <3 Tym razem skusiłam się na mini tarty z takim pysznym nadzieniem. Do dekoracji użyłam moich  ślicznych miniaturowych bratków…na szczęście mam ich pod dostatkiem, ale świetnie pasują do tego deseru maliny lub inne owoce jagodowe. Warstwa ciasta kruchego powinna być jak najcieńsza, by pysznego nadzienia zmieściło się jak najwięcej <3 Jeśli lubicie crème brûlée tak jak ja to polecam zakupić mały palnik do karmelizowania cukru…. Zapach podczas przygotowania deseru jest bezcenny <3 Jeśli nie macie zbyt wiele czasu to przygotujcie klasyczną wersję  deseru z TEGO przepisu.

 

 

Składniki na około małych 20 tartaletek:

na ciasto kruche:

150 g mąki pszennej

100 g zimnego masła pokrojonego na kawałki

50 g cukru pudru

1 żółtko

szczypta soli

nadzienie:

1 szklanka kremówki  (250 ml)

3 duże żółtka

1 łyżeczka ekstraktu z wanilii lub dwie łyżeczki cukru wanilinowego

1 czubata łyżka cukru

na wierzch:

drobny biały cukier lub cukier trzcinowy

miniaturowe bratki lub maliny, jagody itp.

 

Z podanych składników zagnieść ciasto kruche, owinąć folią i schłodzić w zamrażarce przez 10 minut.

Wałkować cieniutko kawałki ciasta i wyklejać metalowe foremki do babeczek lub tartinek ( o średnicy ok. 6 cm).  Nasmarować je roztrzepanym białkiem jajka-dzięki temu nie będą wchłaniać tak szybko wilgoci z nadzienia. Umieścić w piekarniku rozgrzanym do 200 stopni C i piec tartinki  na złoty kolor. Wyjąć i przestudzić. W tym czasie przygotować nadzienie.

Śmietankę wlać do rondelka, dodać cukier, łyżeczkę ekstraktu waniliowego lub cukier wanilinowy, podgrzewać całość na średnim ogniu,  mieszać aż cukier się rozpuści,  zdjąć z palnika jak  śmietanka będzie już bardzo gorąca, ale zanim zacznie wrzeć.

Żółtka umieścić w misce, dodać 2 łyżki gorącej śmietanki i wymieszać rózgą kuchenną , stopniowo wlewać resztę śmietanki, za każdym dodaniem mieszając całość.  Nie napowietrzać mieszanki- powinna być zupełnie płynna, bez pęcherzyków powietrza.

Piekarnik rozgrzać do 100 stopni C. Przygotować kruche spody, umieścić je na blaszce, przelać do nich płynną mieszankę i wstawić do piekarnika. Piec przez ok 25-30 minut (nadzienie powinno być ścięte na środku). Wyjąć, wystudzić, schłodzić porządnie w lodówce.  Przed podaniem wsypać na powierzchnię każdego deseru po łyżeczce cukru trzcinowego lub drobnego cukru do wypieków  i skarmelizować cukier używając specjalnego palnika. Podawać od razu udekorowane owocami lub jadalnymi kwiatami.

 

* * *

 

 

 

 

Zobacz cały wpis >

Najlepsza babka cytrynowa

7 kwietnia 2019


 

W tym roku Wielkanoc jest stosunkowo późno, ale bardzo się z tego powodu cieszę, bo lubię ten czas oczekiwania na święta, lubię stopniowe przygotowania, sadzenie kwiatów, dekorowanie domu…To wszystko sprawia mi ogromną przyjemność, być może dlatego, że wiosna to moja ukochana pora roku i czerpię z niej garściami.  Ta babka jest u mnie obowiązkowym wypiekiem, bez którego dziś nie wyobrażam sobie świąt, najbardziej smakuje nam jeszcze lekko ciepła, ale pilnuję, żeby coś przetrwało do śniadania wielkanocnego, dlatego przechowuję ją w szczelnym pojemniku, by nie traciła swej wilgoci. Przeważnie dosypuję do niej jeszcze łyżkę maku, który jest fajnym chrupiącym elementem, ale tym razem nie miałam go w zapasie. Do ciasta dodajemy skórkę otartą z dwóch sporych cytryn, a dodatkowo obficie nasączamy ją syropem cytrynowym <3 Jest słodko-kwaśna, wilgotna i mocno cytrusowa. Serdecznie polecam!

 

Składniki na formę do babki o pojemności 1,3-1,5l:

200 g masła

180 g mąki pszennej

160 g cukru

3 duże jajka (ewentualnie 4 małe)

1,5 łyżeczki proszku do pieczenia

2 łyżeczki cukru wanilinowego

skórka otarta z dwóch dużych cytryn

1-2 łyżki suchego maku (można pominąć, ale warto dodać 😉)

na syrop:

sok z dwóch dużych i soczystych cytryn

100g drobnego cukru do wypieków

 

Wszystkie składniki powinny być w temperaturze pokojowej. Mąkę pszenną i proszek do pieczenia – przesiać, dodać mak jeśli używamy, wymieszać i odłożyć na moment.

W misie miksera umieścić masło, cukier wanilinowy i zwykły cukier. Utrzeć do powstania jasnej i puszystej masy maślanej. Dodawać jajka, jedno po drugim, ucierając do całkowitego połączenia się składników po każdym dodaniu. Dodać otartą skórkę z cytryny i utrzeć. Dodać przesiane i odłożone suche składniki, wymieszać szpatułką do połączenia się składników, nie dłużej.

Formę do babki wysmarować masłem i oprószyć mąką pszenną, nadmiar mąki strzepać. Przelać do niej ciasto, wyrównać (masa powinna sięgać mniej więcej do ¾ wysokości formy). Piec w temperaturze 160ºC przez  50 minut lub dłużej, do tzw. suchego patyczka. 

Po wyjęciu z piekarnika ciasto natychmiast gęsto ponakłuwać  patyczkiem do szaszłyków i nasączyć mieszanką soku z cytryny i cukru (cukier nie powinien się rozpuścić ). Każdą kolejną łyżkę wylewać na ciasto po wsiąknięciu poprzedniej. Przestudzić. Wyjąć z foremki, kroić i podawać lub przechowywać w szczelnym pojemniku.

 

 

 

* * *

 

 

Zobacz cały wpis >



 

Wszelkie prawa zastrzeżone. My Sweet World.pl